Szałas, który stanął właśnie na niewielkim wzniesieniu, otoczony lasem i krzakami jeżyn, był imponujących rozmiarów. Wykonany według planu Detektywa, rękami dzielnej ekipy młodych adeptów sztuki dedukcji, wybijał się swoimi sosnowymi ścianami ponad otoczenie. Paliki z jednej strony były ociosane, żeby lepiej trzymać się w ziemi, pomiędzy nimi rozłożono wiklinę i zebrane gałęzie sosnowe, a dach stanowiło siano, podarowane przez gospodarza. Szałas prezentował się wspaniale.
– Oto nasze centrum dowodzenia! ‑ zakrzyknął Detektyw i uchylił prześcieradło, stanowiące wejście do tego leśnego pałacu. Czwórka dzieci, trzech chłopców i jedna dziewczynka, wbiegli do środka, wydając ciche ochy i achy.
– Piękny, czyż nie? Gratuluję wam kunsztu budowniczego!
– Szałas pierwsza klasa!
– No prawda, elegancja-frakcja!
– Frakcja?
– No Frakcja, elegancja, to znaczy elegancja-frakcja, moja mama tak mówi.
– A nie Francja?
– Francja?
– No… ten kraj.
– Może być i Francja, ale flagę trzeba naszą, polską powiesić.
– To się rozumie!
– Stasiu, leć po flagę!
– Hola, hola! – Detektyw wkroczył w żywą dyskusję, powstrzymując gotowego do wybiegnięcia z szałasu Stanisława. – Wstrzymajcie szarpiące wierzchowce, moi mili, momencik! – Towarzystwo ucichło na moment i wbiło zaciekawione oczy w Detektywa.
– Nie wieszamy flagi?
– Wieszamy wieszamy, oczywiście! – Detektyw odpowiedział, drapiąc się w brodę – tylko, że nasza baza nie jest jeszcze gotowa. Jasne, stoją ściany, mamy dach nad głową, wszystko, jak mówiłem, jest w najlepszym porządeczku. To jest jednak detektywistyczne centrum dowodzenia, a czego nie może zabraknąć w detektywistycznym centrum dowodzenia?
– Detektywa! – wyrwał się do odpowiedzi Staś.
– Przekąsek! – zawtórowała mu Inga.
– Zabawek! – kontynuował Mateusz.
– Lupy i kompasu! – wykrzyknął Tymek.
– Arbuzów! Żelek! Kanapy! Kredek! Piłki! Piłkarzyków! Kibelka! – dzieci wznieciły na nowo harmider i przekrzykiwały się w odpowiedziach na pytanie Detektywa, który na ten widok aż zdjął z głowy swój kapelusz, przetarł czoło i się powachlował.
– No to to to, że też ja nigdy… no żelki, oczywiście, arbuz, ba! Piłkarzyki, jak mogłem nie pomyśleć… no wiecie, wiecie, takie pomysły, takie pomysły, znakomite, znakomite, muszę zapamiętać… – Detektyw powtarzał pod nosem, wciąż wachlując się kapeluszem.
– Zgadliśmy? – Wybałuszone z zainteresowania cztery pary oczu wbiły się w Detektywa, który wciąż mamrotał pod nosem wyliczankę dzieci.
– Słucham? Ach, tak, tak, to znaczy niezupełnie, nie, moi mili, no prawie, to znaczy dobrze, ale jednak nie to, o czym myślałem. Brakuje nam tablicy!
– Tablicy?
– Tak, takiej tablicy, na której będziemy prowadzić nasze dochodzenie. Ze wszystkimi poszlakami, odkryciami, informacjami, zdjęciami, listkami, fragmentami mapy – kto wie, może będzie jakaś mapa – i wszystkim tym, co uda nam się zgromadzić!
Grupa detektywów zabrała się do pracy. Ktoś przytaszczył z garażu starą tablicę korkową, ktoś inny przyniósł markery, ktoś inny sznurki i śrubki różnej długości, aż w końcu, po montowaniu, układaniu, wieszaniu, wyrównywaniu, zmienianiu, konsultowaniu, doczepianiu – tablica zawisła w szałasie, stanowiąc jego punkt centralny. Dzieci w liczbie jeszcze większej, niż początkowo (Detektyw Piętka podejrzewał, że zaczyna mu się dwoić i troić w oczach), zebrały się w detektywistycznym centrum dowodzenia. Zanim rozpoczął zebranie, postanowił wyznaczyć role. Detektyw rozpoczął swoją przemowę:
– Jest was tak wielu, że potrzebujemy się przeliczyć. Rzeczy – i ludzie oczywiście też – policzone, rzadziej się gubią i ulegają zaginięciu, to fakt ogólnie znany i przyjęty za pewnik. Dlatego bardzo proszę, kto z was dobrze posługuje się liczbami? – Kilka rąk powędrowało w górę. – Proszę proszę i dziękuję dziękuję, mamy chętnych. Józek, tak? Klara, tak? – wskazane dzieci pokiwały głowami. – Znakomicie, policzcie się proszę, żebyśmy mogli rozpocząć zebranie.
Dzieci rozpoczęły wyliczankę i choć Detektyw miał wrażenie, że podczas liczenia dwa razy usłyszał „osiem”, a po „jedenaście” nie pojawiło się „dwanaście”, tylko od razu „trzynaście”, zaufał wspólnemu werdyktowi dzieci, który brzmiał: dwadzieścia jeden.
– Moi drodzy – rozpoczął, poprawiając kapelusz na głowie – Jak już wiecie, stoi przed nami, czy też leży w zasadzie, tak, leży będzie bardziej odpowiednie… a może wisi? – Detektyw zadumał się na moment po czym kontynuował: – w każdym razie jest oto przed nami sprawa detektywistyczna największego kalibru! Otrzymałem list, w którym… a co ja wam będę tłumaczył, posłuchajcie:
Szanowny Detektywie Piętko!
Jestem historykiem, profesorem na uniwersytetach, nie powiem jednak na jakich, ani jak się nazywam, ponieważ obawiam się o swoje życie.
Musi mi pan pomóc! Piszę właśnie książkę historyczną o królu Polski Aleksandrze Jagiellończyku i podczas moich badań odkryłem niezwykłe dokumenty,
które mogą posłużyć jako wskazówka do odkrycia skarbu, o jakim mi się nigdy nie śniło!
Gdy jednak chciałem upublicznić te informacje, zostałem napadnięty – ktoś próbował wykraść odkryte przeze mnie dokumenty,
a co za tym idzie – może również skarb!
Nie udało mu się to, ale jestem przekonany, że zrobił ich zdjęcia i jest w posiadaniu informacji, o których wiem tylko ja, a teraz również i Pan.
Nie wiedziałem do kogo zgłosić się o pomoc, dlatego bardzo proszę, jeśli Pan może – proszę podjąć śledztwo i odkryć, jaką tajemnicę skrywał Aleksander Jagiellończyk!
Ps: przesyłam znaleziony przeze mnie pergamin, od niego proszę rozpocząć poszukiwania!
Pss: Dziękuję i proszę o dyskrecję!
Profesor X
Gdy Detektyw skończył czytać, zorientował się, że coś jest nie tak, jak być powinno. Mruknął do siebie, chrząknął, rozejrzał się po szałasie i dopiero teraz zorientował się, co się zmieniło: dzieci w absolutnej ciszy, z oczami wybałuszonymi jak pięciozłotówki i ustami otwartymi jak do zjedzenia wyjątkowo smacznego loda, wpatrywały się w niego. Cisza aż onieśmieliła Detektywa.
– O co chodzi? – zapytał, nachylając się tajemniczo w stronę dzieci.
– No… pergamin, co w nim jest? – zapytał Janek.
– Ach tak, pergamin! – wykrzyknął Detektyw. – Zupełnie zapomniałem, tak mnie tym milczeniem zaskoczyliście! Pergamin, oczywiście, że pergamin, już czytam:
Do Króla Polski, Aleksandra Jagiellończyka…
Wasza Wysokosc!
Mój królu, jestes w niebezpieczenstwie! [fragment nieczytelny] sa w posiadaniu informacji o Akcie, a to oznacza, ze nie cofna sie przed niczym, Zeby nie dopuscic do jego ustanowienia! Musisz dzialac szybko i niezwykle ostroznie, niech [fragment nieczytelny] chronia cie dniem i w nocy. Najlepiej bedzie, jesli ukryjesz skarb w bezpiecznym miejscu, gdy juz bedzie po wszystkim, aby Polska mogla trwac kolejne wieki! Na chwale Republiki i Wielkiego Ksiestwa Litewskiego!
Deus te custodiat in cura!
52°19’52″N 23°2’31″E
– Na samym dole wypisane są jakieś cyfry, spójrzcie – powiedział Detektyw, pokazując zebranym pergamin. – To co, podejmujecie się śledztwa?
ciąg dalszy nastąpi… już na obozie 🙂