Detektyw Piętka i tajemnica króla Aleksandra Jagiellończyka #2

Szałas, który stanął właśnie na niewielkim wzniesieniu, otoczony lasem i krzakami jeżyn, był imponujących rozmiarów. Wykonany według planu Detektywa, rękami dzielnej ekipy młodych adeptów sztuki dedukcji, wybijał się swoimi sosnowymi ścianami ponad otoczenie. Paliki z jednej strony były ociosane, żeby lepiej trzymać się w ziemi, pomiędzy nimi rozłożono wiklinę i zebrane gałęzie sosnowe, a dach stanowiło siano, podarowane przez gospodarza. Szałas prezentował się wspaniale.

– Oto nasze centrum dowodzenia! ‑ zakrzyknął Detektyw i uchylił prześcieradło, stanowiące wejście do tego leśnego pałacu. Czwórka dzieci, trzech chłopców i jedna dziewczynka, wbiegli do środka, wydając ciche ochy i achy.

– Piękny, czyż nie? Gratuluję wam kunsztu budowniczego!

– Szałas pierwsza klasa!

– No prawda, elegancja-frakcja!

– Frakcja?

– No Frakcja, elegancja, to znaczy elegancja-frakcja, moja mama tak mówi.

– A nie Francja?

– Francja?

– No… ten kraj.

– Może być i Francja, ale flagę trzeba naszą, polską powiesić.

– To się rozumie!

– Stasiu, leć po flagę!

– Hola, hola! – Detektyw wkroczył w żywą dyskusję, powstrzymując gotowego do wybiegnięcia z szałasu Stanisława. – Wstrzymajcie szarpiące wierzchowce, moi mili, momencik! – Towarzystwo ucichło na moment i wbiło zaciekawione oczy w Detektywa.

– Nie wieszamy flagi?

– Wieszamy wieszamy, oczywiście! – Detektyw odpowiedział, drapiąc się w brodę – tylko, że nasza baza nie jest jeszcze gotowa. Jasne, stoją ściany, mamy dach nad głową, wszystko, jak mówiłem, jest w najlepszym porządeczku. To jest jednak detektywistyczne centrum dowodzenia, a czego nie może zabraknąć w detektywistycznym centrum dowodzenia?

– Detektywa! – wyrwał się do odpowiedzi Staś.

– Przekąsek! – zawtórowała mu Inga.

– Zabawek! – kontynuował Mateusz.

– Lupy i kompasu! – wykrzyknął Tymek.

– Arbuzów! Żelek! Kanapy! Kredek! Piłki! Piłkarzyków! Kibelka! – dzieci wznieciły na nowo harmider i przekrzykiwały się w odpowiedziach na pytanie Detektywa, który na ten widok aż zdjął z głowy swój kapelusz, przetarł czoło i się powachlował.

– No to to to, że też ja nigdy… no żelki, oczywiście, arbuz, ba! Piłkarzyki, jak mogłem nie pomyśleć… no wiecie, wiecie, takie pomysły, takie pomysły, znakomite, znakomite, muszę zapamiętać… – Detektyw powtarzał pod nosem, wciąż wachlując się kapeluszem.

– Zgadliśmy? – Wybałuszone z zainteresowania cztery pary oczu wbiły się w Detektywa, który wciąż mamrotał pod nosem wyliczankę dzieci.

– Słucham? Ach, tak, tak, to znaczy niezupełnie, nie, moi mili, no prawie, to znaczy dobrze, ale jednak nie to, o czym myślałem. Brakuje nam tablicy!

– Tablicy?

– Tak, takiej tablicy, na której będziemy prowadzić nasze dochodzenie. Ze wszystkimi poszlakami, odkryciami, informacjami, zdjęciami, listkami, fragmentami mapy – kto wie, może będzie jakaś mapa – i wszystkim tym, co uda nam się zgromadzić!

Grupa detektywów zabrała się do pracy. Ktoś przytaszczył z garażu starą tablicę korkową, ktoś inny przyniósł markery, ktoś inny sznurki i śrubki różnej długości, aż w końcu, po montowaniu, układaniu, wieszaniu, wyrównywaniu, zmienianiu, konsultowaniu, doczepianiu – tablica zawisła w szałasie, stanowiąc jego punkt centralny. Dzieci w liczbie jeszcze większej, niż początkowo (Detektyw Piętka podejrzewał, że zaczyna mu się dwoić i troić w oczach), zebrały się w detektywistycznym centrum dowodzenia. Zanim rozpoczął zebranie, postanowił wyznaczyć role. Detektyw rozpoczął swoją przemowę:

– Jest was tak wielu, że potrzebujemy się przeliczyć. Rzeczy – i ludzie oczywiście też – policzone, rzadziej się gubią i ulegają zaginięciu, to fakt ogólnie znany i przyjęty za pewnik. Dlatego bardzo proszę, kto z was dobrze posługuje się liczbami? – Kilka rąk powędrowało w górę. – Proszę proszę i dziękuję dziękuję, mamy chętnych. Józek, tak? Klara, tak? – wskazane dzieci pokiwały głowami. – Znakomicie, policzcie się proszę, żebyśmy mogli rozpocząć zebranie.

Dzieci rozpoczęły wyliczankę i choć Detektyw miał wrażenie, że podczas liczenia dwa razy usłyszał „osiem”, a po „jedenaście” nie pojawiło się „dwanaście”, tylko od razu „trzynaście”, zaufał wspólnemu werdyktowi dzieci, który brzmiał: dwadzieścia jeden.

– Moi drodzy – rozpoczął, poprawiając kapelusz na głowie – Jak już wiecie, stoi przed nami, czy też leży w zasadzie, tak, leży będzie bardziej odpowiednie… a może wisi? – Detektyw zadumał się na moment po czym kontynuował: – w każdym razie jest oto przed nami sprawa detektywistyczna największego kalibru! Otrzymałem list, w którym… a co ja wam będę tłumaczył, posłuchajcie:

Szanowny Detektywie Piętko!

Jestem historykiem, profesorem na uniwersytetach, nie powiem jednak na jakich, ani jak się nazywam, ponieważ obawiam się o swoje życie.

Musi mi pan pomóc! Piszę właśnie książkę historyczną o królu Polski Aleksandrze Jagiellończyku i podczas moich badań odkryłem niezwykłe dokumenty,

które mogą posłużyć jako wskazówka do odkrycia skarbu, o jakim mi się nigdy nie śniło!

Gdy jednak chciałem upublicznić te informacje, zostałem napadnięty – ktoś próbował wykraść odkryte przeze mnie dokumenty,

a co za tym idzie – może również skarb!

Nie udało mu się to, ale jestem przekonany, że zrobił ich zdjęcia i jest w posiadaniu informacji, o których wiem tylko ja, a teraz również i Pan.

Nie wiedziałem do kogo zgłosić się o pomoc, dlatego bardzo proszę, jeśli Pan może – proszę podjąć śledztwo i odkryć, jaką tajemnicę skrywał Aleksander Jagiellończyk!

Ps: przesyłam znaleziony przeze mnie pergamin, od niego proszę rozpocząć poszukiwania!

Pss: Dziękuję i proszę o dyskrecję!

                                                                                                                         Profesor X

 

Gdy Detektyw skończył czytać, zorientował się, że coś jest nie tak, jak być powinno. Mruknął do siebie, chrząknął, rozejrzał się po szałasie i dopiero teraz zorientował się, co się zmieniło: dzieci w absolutnej ciszy, z oczami wybałuszonymi jak pięciozłotówki i ustami otwartymi jak do zjedzenia wyjątkowo smacznego loda, wpatrywały się w niego. Cisza aż onieśmieliła Detektywa.

– O co chodzi? – zapytał, nachylając się tajemniczo w stronę dzieci.

– No… pergamin, co w nim jest? ­– zapytał Janek.

– Ach tak, pergamin! – wykrzyknął Detektyw. – Zupełnie zapomniałem, tak mnie tym milczeniem zaskoczyliście! Pergamin, oczywiście, że pergamin, już czytam:

Do Króla Polski, Aleksandra Jagiellończyka…

Wasza Wysokosc!

Mój królu, jestes w niebezpieczenstwie! [fragment nieczytelny] sa w posiadaniu informacji o Akcie, a to oznacza, ze nie cofna sie przed niczym, Zeby nie dopuscic do jego ustanowienia! Musisz dzialac szybko i niezwykle ostroznie, niech [fragment nieczytelny] chronia cie dniem i w nocy. Najlepiej bedzie, jesli ukryjesz skarb w bezpiecznym miejscu, gdy juz bedzie po wszystkim, aby Polska mogla trwac kolejne wieki! Na chwale Republiki i Wielkiego Ksiestwa Litewskiego!

Deus te custodiat in cura! 

52°19’52″N   23°2’31″E

– Na samym dole wypisane są jakieś cyfry, spójrzcie – powiedział Detektyw, pokazując zebranym pergamin. – To co, podejmujecie się śledztwa?

ciąg dalszy nastąpi… już na obozie 🙂

 

 

Do końca listopada WSZYSTKIE wyjazdy zimowe 100 zł taniej!