Detektyw Piętka i tajemnica króla Aleksandra Jagiellończyka

Detektyw Piętka podrapał się w nos i rozejrzał czujnym wzrokiem po okolicy, jak to miał w zwyczaju. Drapanie się w nos i rozglądanie czujnym wzrokiem po okolicy było codzienną czynnością Detektywa, jak mycie zębów i poranne rozciąganie. Był przekonany, że tak powinien robić dobry detektyw, bo wtedy wygląda poważnie. Gdy tylko ktoś przechodził akurat obok i zerkał na Piętkę, od razu myślał sobie „och, jaki zamyślony i skupiony detektyw, na pewno rozwiązuje bardzo ważną zagadkę”.

Z miejsca, w którym stał Detektyw, rozpościerał się przepiękny widok; dookoła zieleniły się wszystkimi odcieniami zieleni dęby i świerki. Trochę dalej za drzewami, widać było niewielkie z tej perspektywy domy i zabudowania, za którymi długą nicią, niczym wijący się po ziemi olbrzymi wąż, połyskiwała rzeka. Woda odbijała blask słońca wypełniającego swoim światłem prawie całe niebo i zamieniała płynącą spokojnie taflę w łamliwe, migoczące szkło.

– Świerk, dąb, buk, ziemia, dom, Bug. – Zaintonował wesoło Detektyw. Miał znakomity humor, jak mógł mieć tylko ktoś, kto właśnie rozpoczął długie i wypełnione błogim lenistwem wakacje.

Za przecinającą zieleń rzeką, rozciągał się, aż po horyzont, gęsty las. Piętka postanowił, że któregoś dnia wakacji, na pewno przeprawi się na drugą stronę i pospaceruje wśród drzew. Może przy okazji zbierze trochę jagód, albo i grzybów, kto wie, kto wie. Lubił wybiegać myślami w niedaleką przyszłość i planując kolejny dzień, szykować się na niezwykłe niespodzianki, mówiąc pod nosem „kto wie, kto wie”. Dodawało to jego planom szczypty tajemnicy, a gdy przygoda już się wydarzała, mógł z pełną odpowiedzialnością i przekonaniem powiedzieć „otóż ja wiem”. Zbijał w takich momentach piątkę z samym sobą z przeszłości, gratulując samemu sobie z przyszłości przebiegłości i talentu do rozwiązywania zagadek. Sam sobie był Detektyw Piętka najlepszym przyjacielem i kompanem do przygód.

Jeszcze raz podrapał się w nos i poprawił kapelusz na głowie. Kapelusz był jego znakiem rozpoznawczym; z szerokim rondem, w zimę mogącym zbierać padający śnieg, z którego Detektyw robił mini bałwanki, z kolei w lato, skutecznie chroniącym przed słońcem. W trakcie deszczu również radził sobie znakomicie, a rytm jaki wybijały na nim krople wody, zawsze wprawiał Detektywa w taneczny nastrój. Korona kapelusza mogła pomieścić niewielkie gniazdo jaskółek lub przekąskę, taką jak jabłko czy marchewka, z czego Detektyw niejednokrotnie korzystał. Była też otoczona zdobiną, czyli dekoracyjnym paskiem, który każdego dnia miał inny kolor lub wzór, w zależności od humoru Detektywa. Tego dnia była to zielona wstążka, z wetkniętym między nią i kapelusz, łanem zboża.

Było cicho. Detektyw wyraźnie słyszał szelest lasu, słaby świst własnego oddechu, a nawet szum płynącej w dole wody. Zamyślił się na chwilę, ciesząc pięknym dniem i spokojem, jaki ogarniał go, gdy patrzył na okolicę. Wodził wzrokiem po horyzoncie, wyłapując kolejne szczegóły, których nie dostrzegł wcześniej. Szarobiałe, schowane wśród lasu fale, przypominające jezioro lub wielką piaskownicę. Fragment ceglanej wieży, odznaczającej się na tle okolicy jak kwitnąca jarzębina. Dwie góry wybijające się ponad otoczenie, jak wulkany mające za chwilę wybuchnąć gorącą magmą.

– Świetne miejsce na rycerski zamek – powiedział Detektyw do wróbla, który właśnie wylądował obok niego i pilnie mu się przyglądał. Uśmiechnął się do niego, a ptaszek podskoczył dwa razy i widocznie zniesmaczony faktem, że nie doczekał się żadnej przekąski, odfrunął na pobliską gałąź. Detektyw uśmiechnął się do siebie i znów podrapał po nosie, nie mogąc uwierzyć, że to jego pierwsze, prawdziwe wakacje. Nigdy wcześniej nie znajdował się tak daleko od rodzinnego miasta, w dodatku w zupełnie innym województwie. Pewnego razu otrzymał kopertę na której narysowane były drzewa i dwa ptaki, a także podpis „CZAR PODLASIA”. List rozpoczynał się od ogólnych uprzejmości w stylu „dzień dobry”, „jak się pan dziś czuje”, oraz „mam nadzieję, że zdrowie dopisuje”. W dalszej jego części, pani Monika pisała:

Wiem, że jako detektyw ma pan dużo pracy. Chciałabym więc zaprosić pana do naszego gospodarstwa, żeby mógł pan pooddychać świeżym powietrzem i odpocząć wśród zwierząt i pięknej natury. Wizyta tak znanej i poważanej postaci jak Pan, byłaby dla nas wielkim wydarzeniem. Wiem też, że w naszej miejscowości ma Pan wielu fanów, także Pański pobyt tutaj sprawiłby nam niezwykłą przyjemność. Zapraszam serdecznie, niech Pan przyjeżdża!

Detektyw Piętka uwielbiał magię, choć wiedział, że za każdą magią, kryje się racjonalne wyjaśnienie. Dlatego też bardzo ucieszył się z zaproszenia i niezwłocznie odpisał:

Wielmożna Pani Moniko, dziękuję za to wspaniałe zaproszenie. Pakuję walizki, plecak i torbę, zabieram swój kapelusz i pędzę do pociągu, by jak najszybciej poznać wszystkie czary Podlasia. Nie mogę się doczekać tej wspaniałej przygody.

Detektyw Piętka

I oto od dwóch dni Detektyw Piętka cieszył się z pierwszych w życiu wakacji. I oto stał na drewnianym podeście, sycąc oczy wspaniałym widokiem. Niebo przeciął klucz ptaków, a Detektyw zdecydował, że czas wracać do gospodarstwa.

Gdy dotarł na miejsce, od razu zorientował się, że coś się pod jego nieobecność zmieniło. Nie do końca jednak wiedział co, jednak przeczucie, objawiające się łaskotaniem w nosie, było tak silne, że aż kichnął.

– Na zdłowie.

– A dziękuję – odpowiedział Detektyw i dopiero gdy się odwrócił, zobaczył, kto taki życzy mu zdrowia. Przed nim stał niewysoki chłopiec w krótkich spodenkach i z zadrapaniem na kolanie. Miał gęste, opadające na oczy, ciemne włosy oraz ubrudzoną koszulkę. W ręku trzymał białą jak śnieg, wyjątkowo odróżniającą się od zabłoconych dłoni chłopca, kopertę.

– To chyba dla pana. – powiedział, wyciągając rękę z kopertą przed siebie.

– Dziękuję – odpowiedział zaskoczony Detektyw. – A skąd taki wniosek?

– Tu jest napisane – chłopiec przyjrzał się kopercie i powoli kontynuował, starając się rozczytać napis. – Do de-te-ty-wa Pięt-ki. Śli-ście taj-ne.

– Ściśle oczywiśle – Detektyw uśmiechnął się na własny żart i wziął do ręki kopertę. Wyciągnął starannie, czterokrotnie złożony list i przeczytał, wydając przy tym ciche westchnienia i potakiwania. W tym czasie wokół Detektywa zebrała się grupa podobnie do chłopca umorusanych dzieci. Okazało się bowiem, że w gospodarstwie, wakacje spędzały również dzieci, które przypominały wyjątkowo hałaśliwą i lubiącą błoto załogę statku morskiego. W dodatku bawiły się kijami, które według nich, co Detektyw podsłuchał mimochodem, mówiły.

– No cóż – rozpoczął Detektyw, przyglądając się zgromadzonemu tłumowi. – Wynika z tego, że to koniec sielskich wakacji i początek kolejnej przygody. Umyjcie twarze, pomożecie mi w śledztwie!

 

 

 

Do końca listopada WSZYSTKIE wyjazdy zimowe 100 zł taniej!